Strona 1 z 1

Piękna pogoda

PostWysłany: Niedziela, 11 Marzec 2007 21:27
przez Karolina
Ach, ale dzisiaj piękny dzień mieliśmy. Mam nadzieje że zima nie da już o sobie znać!
Piszecie o godach w waszych wolierach, wierze że musi to być fascynujące, a jak to wygląda u bażantów żyjących dziko jak obchodzą gody? jak to się odbywa w naturze.

PostWysłany: Poniedziałek, 12 Marzec 2007 8:24
przez Franek
Tak, pogoda tak piękna że aż nie chcę się iśc do pracy:)
W naturze napewno zarówno toki nie przebiegają tak jak w wolierze, kurka napewno nie znosi 40 jajek. Ale pewnym jest że samiec jest okazały, donośnym odgłosem oznajmia gody. Słychać to u mnie z pobliskiego starego trzcinowiska.

PostWysłany: Poniedziałek, 19 Marzec 2007 1:13
przez edgar9
To prawda, wiosna to piękny okres w przyrodzie. Wszystko budzi się do życia. Ja trochę fotografuję dziką przyrodę.
To niesamowite jak wszystko jest w niej poukładane.
Ostatnio udało mi się nawet podejrzeć gody dzikich bażantów.
Wyglądało to niesamowicie, gdy dorodny kogut z krwawoczerwonymi "naroślami" po obu stronach głowy prowadził stadko 4 kur. Co chwila oznajmując całem światu donośnym okrzykiem o swojej sile.
Oniemiałem jeszcze bardziej gdy na jego drodze stanął w pewnym momencie drugie nieco mniejszy, ale równie pieknie ubarwiony samiec.
walka była ostra. Ostatecznie jednak przybyły samiec musiał skapitulować...
Tak właśnie wyglądaja gody bażantów w dzikim środowisku...

Niestety nie miałem akurat ze sobą aparatu... :(

...

PostWysłany: Wtorek, 20 Marzec 2007 18:25
przez Maciek
Witam!
Edgar9, też ostatnio byłem długo w lesie, niestety nie ma u nas bażantów, ale są nieliczne kuropatwy i też byłem świadkiem zalotów dwuch kogutów do jednej kurki, odbyło się bez walki, mniejszy samiec oddalił się po chwili, nie miałem ze sobą aparatu, ale obserwując te ptaki w naturze można by napisać wspaniałą powieść, którą niestety i tak zrozumieją tylko Ci, którzy mają jakiś kontak z dziką naturą ... wracając do samochodu wszedłem do świerkowego młodnika, gdzie widziałem ostatnio norę lisa, podchodzę powoli, byłem może dwadzieścia kroków od nory, naglę słyszę za sobą ... fuk fuk fuk ... obracam się, a tam 30 metrów ode mnie locha z warchlakami, tak mi się ciepło zrobiło, że nawet nie policzyłem warchlaków, słyszałem o sytuacjach, takich jak mnie spotkała, tyle tylko, że locha atakowała myśliwego. Jednak, chyba Święty Hubert czuwa nade mną bo tylko popatrzyła sie na mnie, może przez 10 sekund, ofukała i poszła z "dziećmi" w swoją stronę... Wróciłem do samochodu, gdzie czekał już tato. Nie myślałem nawet wtedy, co mogło mi się stać, tylko "wściekłem" sie na siebie i wycedziłem przez zęby do taty, który dopytywał się co widziałem : DLACZEGO NIE WZIĄŁEM APARATU...
Jednak ta "wściekłość", mieszała się z niesamowitą radością z tak bliskiego spotkania z tym co tak kocham ... dziką przyrodą.
*********************************************************

... Piękna ta nasza natura ...
Pozdrawiam

PostWysłany: Wtorek, 20 Marzec 2007 23:17
przez xwiatr
No cóż Maciek, gratuluję niesamowitego spotkania i tego, że wyszedłeś z niego bez szwanku.
To prawda takie sytuacje (często przypadkowe) mogą prowadzić do tragedii.

Być może miałeś do czynienia z lochą, która była odchowana przez człowieka i później wypuszczona na wolność, stąd jej ufność do człowieka.
Swoją drogą to musiało faktycznie być niezwykłe przeżycie.
Może to i dobrze, że nie miałeś aparatu. Jeśli zdołałbyś wycelować obiektyw w stronę dzika i wyzwolić migawkę, trzask lustra mógłby spłoszyc zwierzę, a wtedy to już musiałbys sobie przypomnieć powiedzenie:
"Kto zobaczy w lesie dzika niech na drzewo prędko znika" :-)

**********************************************************
To prawda, piękna.