Witam wszytkich odwiedzajacych moj post.
Dzisiaj po 4 latach wycinalem na pustej dzialce drzewa i dzikie krzaki. W polowie dzialki nadeplalem na jak mi sie wydawalo szklana butelke. Okazalo sie ze byla to kura bazanta i w czsie proby ucieczki pod butem zosyalo mi bardzo duzo jej pior.
Odszedlem od tego gniazda ale po 1h kura nie wrocila. Wydalo mi sie, ze jesli nie wezme jaj to za chwile sie wychlodza i bedzie po malych.
Jaja mam u siebie. Jest ich 15 szt. Zrobilem im prowizoryczny inkubator i wlasnie chcialem sie dowiedziec czy dobrze sie do tego zabieram.
Jedno jajo chyba kura zgniotla podczas ucieczki. Obejrzalem je i nie bylo zadnego zarodka. Wygladalo to tak jak rozbite kurze jajko na jaecznice.
Powedzcie prosze czy te jaja jest wogole sens grzac czy nic z tego nie bedzie. Temp w inkubatorze wynosi ok 37-8 stopni. Na dnie umiescilem naczynie z woda i zrobilem wloty powietrza w jednej scianie na dole i na pokrywie u gory. Za promiennik ciepla posluzyla zarowka 100W. I tu mam tez dylemat poniewaz zarowka pochodzi z lampy. Cos na ksztal promieni podczerwieni. Tyle ze jest to zwykla zarowka pomalowana na czerwono. Dowiedzialem sie tego w PHILIPSIE przy innej okazji. Czy ta zarowka moze byc? Jest podlaczona do termostatu.
Bardzo prosze o jakies info na temat co dalej robic z tymi jajkami.